Ulice, uliczki, zaułki, wąskie przejścia, pasaże…
Wenecka ulica. Pełna luster, świecideł. Migota tysiącami blasków. Karuzela kolorów. Maski otaczające z każdej strony. Obracasz głowę co dwadzieścia stopni śmiejący się klauni, płaczące arlekiny, słodkie laleczki, diabły, anioły, jednorożce, baśniowe stwory, tysiące księżyców, miliony słońc… biżuteria krzyczy do ciebie, złote drobiazgi uśmiechają się kokieteryjnie…
Hiszpański pasaż. Dzwoneczki na ulicach. Sombrera… morze tych kapeluszy we wszystkich barwach: jak morze, jak kanarek, trawa czy dojrzały owoc wiśni lub totalna impresja. Kastaniety mniejsze większe, byki w swej miniaturze niegroźne, wyroby ręcznie tkane. Kawiarnie z przepyszna kawą.
Staromiejskie polskie uliczki. Przekonywują, że pomimo swojej starości ciągle żyją, że wciąż oddychają. Kocie łby, szare kamienice, przytulne kawiarenki, knajpki w piwnicach… tak to jest najbliższe…, nigdzie indziej nie mogłabym mieszkać.
I ten jeden wąziutki zaułek, gdzie zawsze mnie ciągnie, który z satysfakcją przewodnika zawsze pokazuję.
The land that I love so well
Hear the voices of our history echo all around
;-)