Bez tytułu
Chyba grozi mi wypadnięcie z orbity. Czasami czuję dość wyraźnie swoją ograniczoność. Co wieczór powtarzam sobie sprawy do załatwienia, trudno ocenić dużo ich czy mało. Są. A pamięć z jakichś powodów szwankuje mi momentami.
Posadziłam bazylię, stoi na parapecie. Pięknie pachnie, dobrze smakuje.
Smak czerwonego wina zakrapianego łzami. Taki dziecięcy nawyk, taki chwilowy sposób na bezradność. I po co te łzy kobieto…? Z zagubienia w swoim uporządkowaniu. Świat jest za duży albo za mały, a ludzi jest definitywnie za dużo. Moja samotnia ostatnio bywa często zaludniona. Chce się schować.