Opowieść o północnej Rumunii? Bezkreśnie. To co mnie zawsze uderza, robi wrażenie - ileż tam jest przestrzeni… Różnorodność terenu. Od bezleśnych nagich pagórków do zakręconych zalesionych dróg. Niesamowicie urzekająco. Przy każdym zjeździe po serpentynie przymykałam oczy, wyobraźnią byliśmy już w przepaści. A było tych zjazdów dość sporo. Przełęcze, na których tętni życie. I wszędzie góry, ruch głowy – góry. I słońce tam jakby mocniej świeciło niż u nas. Biedniej to fakt niezaprzeczalny. Czasem zdarzą się wsie gdzie dzieci błagalnie patrzą na ciebie by dostać choćby cukierka. Od małego uczą się handlu. Wymiana – kwiatek za cokolwiek. Mimo wszystko są narodem uśmiechniętym i przyjacielskim. Bariera językowa jest dla nas nie do przejścia, co nie przeszkadza im w gadulstwie pomimo naszego braku zrozumienia. Mają piękne malowane monastery, cudne drewniane kościółki strzeliste jakby chciały dosięgnąć do samego nieba. Wypielęgnowane, zadbane. A Bukowina … naprawdę koi oczy i nie tylko... czaruje. Kierowcy tylko na drogach są przerażający, zaskakujący, czasami nieobliczalni, podobno to ten południowy temperament…