• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

B E L I E F

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 31 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Styczeń 2008
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Styczeń 2007
  • Listopad 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002

Archiwum sierpień 2003


< 1 2 >

Bez tytułu

Jesień w powietrzu wibruje już delikatnie… chyba wszyscy to czują i widzą.

Pogodę praktycznie minionego tygodnia wykorzystałam właściwie – siedząc w barze. Bar za każdym razem był inny, co by się nie opatrzyć i nie pomylić z domem.

Przyszłe dwa tygodnie czas w końcu poświęcić nauce. Zgrabnie mówiąc zaległy egzamin.

Czekam na Niego. Wrócił, ale jeszcze nie dla mnie.

 

Obecnie nadszedł czas dłubania słonecznika.

 

30 sierpnia 2003   Komentarze (7)

Bez tytułu

Umieszczamy czekanie w ramach czasowych. To tak mało adekwatne do tego co odczuwamy… Każdy wdech i wydech. Myśli pijane tylko tym jednym. Długości stawianych kroków odmierzane przedmiotem czekania. Cóż znaczy długo… skoro zawsze jest długo… ile trwa ta jedna chwila czy może chwil wiele… mgnienie… zamknięcie i otworzenie oczu w nowej upragnionej rzeczywistości… wschód i zachód słońca… uśmiech księżyca… poranki wszystkie zlewające się w jeden… wieczory zmieniające swe barwy…

 

23 sierpnia 2003   Komentarze (8)

Bez tytułu

Pogrąża, pożera... Przypływ, odpływ… płytki oddech, urywający się w połowie… Ktoś obudził uśpione przeze mnie demony pożądania. Siedziały spokojnie i cichutko na tej najwyższej, niedosięgłej półce, a On jakby wiedział, ze właśnie tam są, że czekają na niego… jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozpostarły swoje zmięte kolorowe skrzydła… Smak skóry delikatnie słony, kolor oczu bezkresny ocean, usta o zapachu truskawek… słowa wysączone powoli do mojego ucha jak trucizna…

Pozostawił czasowi z rozsypanymi włosami w nieładzie…czekać… czekać… czekać…

 

19 sierpnia 2003   Komentarze (6)

Bez tytułu

Poranne powitanie w postaci sterty papierów na biurku. Z czego większość z adnotacją pilne. Dostałam mdłości. Sortowanie tego zajęło mi dłuższą chwilę. Naprawdę pilne i szybkie w wykonaniu na biurko, mniej pilne pod biurko czyli te do dni 30 – stu, zaglądnę jak będę sobie chciała zepsuć humor, i na końcu te, które wzbudzają mój niekłamany wstręt i nie powodują upływu terminu do szuflady jak najgłębiej, kiedyś tam zajrzę… Potem jeszcze czulsze powitanie przez współpracowników „nareszcie jesteś, pamiętaj trzeba zrobić to i tamto, przyjdzie ten i owen” na co uśmiecham się sympatycznie. Otrzymuje duża dawkę informacji na temat stosunków międzyludzkich panujących w firmie zanim zdążę o cokolwiek zapytać, na zapas jakbym zapomniała, bo raczej nikt nie bierze pod uwagę mojego słabego zainteresowania. Jeszcze tylko pozostaje mi wyczerpująca odpowiedź jak minął urlop lakonicznie w stylu „a dziękuje dobrze” i chwila spokoju. Stęskniony informatyk zaprosił mnie do siebie, aby mnie szczegółowo zapoznać z nowym programem, jakbym miała zastępstwo jego osoby wpisane w zakresie swoich czynności. Jednym słowem czuje się dowartościowana i no potrzebna.

Jeden pozytyw – bezpośrednia przełożona na urlopie i chwała jej za to.

I jak nie lubić powrotów.

Jak mawia moja koleżanka: Ave Caesar, morituri te salutant.

 

18 sierpnia 2003   Komentarze (4)

Bez tytułu

Podróż autobusem. Świadomość bliskości domu towarzyszy od początku dnia. Przekręcam kartki książki z wyraźną ciekawością. I tylko kątem oka dostrzegam swój przystanek. W biegu zrywam się, zamykam książkę, zbieram swoje rzeczy z siedzenia i próbuje zdążyć zanim zamknięte zostaną mi drzwi przed nosem. Wysiadam. Miejsce to samo, które na co dzień oglądam – wjazdy i powroty z pracy. Nie widzę, czuje się obco. Przed chwilą byłam z bohaterką lektury w La Paloma. Uczucie zawieszenia pomiędzy światami, i pierwsza próba dopasowania się i przestawienia na rzeczywistość.

 

17 sierpnia 2003   Komentarze (5)
< 1 2 >
Belief | Blogi