Bez tytułu
Zgrzytanie. To słowa. Czuję ślady rdzy w moich ustach.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 |
Zgrzytanie. To słowa. Czuję ślady rdzy w moich ustach.
Męska koszula.… rzecz zwykła, najzwyczajniejsza. A jednak momentami... brakuje. Skąd ten sentyment do męskich koszul? Hmm to jeden z symboli. Bliski, ciepły… Poranek… ściągam z krzesła pierwszą rzecz, która wpadnie mi w ręce, która może okryć moje rozespane ciało… pachnie nim … zawsze… już wystygła od jego ciała a jednak… nadal ciepła nim. To on w niej chodził, dzień po dniu… zapinał o poranku by wieczorem rozpiąć… A gdy starczało mi cierpliwości powoli guzik po guziku… czynność nie wymagająca wiele a mówiąca tyle… Wieczorem… czekająca na niego wtulona w rzecz, która była jego własnością, mogłam poczuć jego bliskość.
Ty wiesz… ile razy nuciłam „Czarnego bluesa o czwartej nad ranem…”…
Wiem głupie... tęsknię za czymś nieokreślonym… już nawet nie tym co było... za czymś... no właśnie... za czym...
List do przyjaciela
Za oknem noc i deszcz. Krople spływają po szybie. Słychać jak odbijają się miarowo i jednostajnie. Można przy dĄwięku deszczu zasnąć... na mnie on działa uspokajająco. To takie proste acz złożone zjawisko atmosferyczne - zastanawia.
Gdzie ta wiosna...? Ten deszcz... to mam nadzieję jej pierwsze objawy, mam też nadzieję, że już nie wróci zima. Właśnie wyłączam komputer, gdy tak jakoś fala smutku wstrząsnęła mną. Dziwne przeczucia... nie znoszę przeczuć, pomimo, iż nigdy się nie sprawdzają... Cos pęka... nawet nie wiesz co, nie wiesz, w którym miejscu masz łatać... a jesteś tak zmęczony, że nie masz siły szukać... Ta choroba to melancholia... jednak za często wraca. Nawroty są bolesne, lecz zupełnie nieoczekiwane. Chciałam coś napisać... nie potrafię... piszę kasuję, piszę kasuję.... to nabrało wymiaru zupełnie innego - wirtualnego, nienamacalnego, niewłaściwego a Ąle... powinnam sięgnąć po kartkę papieru zapisać drobnym pismem a potem przeczytać, skreślić, napisać jeszcze raz i tak w koło i od nowa... a potem dokładnie wymiąć kartkę i cisnąć przed siebie ... niech coś poczuje mój dotyk, wyciśnięte na siłę emocje na papier, czy mój zapach… a ja się ograniczam do pisania tutaj...
Pocałuj mnie proszę na dobranoc...
Kończy się dzień… gdyby było to takie proste: zrywam kartkę z kalendarza i upinam w zeszycie wspomnień lub po prostu mnę i wrzucam do kosza...
Kiedyś ktoś zapytał, dlaczego tak często mrugam oczami…. Lubię zamykać oczy, uczucie delikatnego łaskotania i trzepot rzęs. Zamykam… otwieram… opadające powieki pieszczące gałki oczne. To takie na pograniczu zmysłowości.
Na chodniku leżał martwy ptak. Czyżby zapomniał jak się lata? Czy można zapomnieć naturalne czynności? Wydawałoby się, że nie. A jednak jest to zupełnie możliwe. Wydarzenia, zjawiska, które nas przerastają, które powodują, iż się zatrzymujemy w miejscu. Coś przesyła do naszego mózgu informacje o niezwykłości napotkanego stwora i paraliżuje cały system. A to wystarczy… by nigdy więcej nie otworzyć oczu.