Bez tytułu
List do przyjaciela
Za oknem noc i deszcz. Krople spływają po szybie. Słychać jak odbijają się miarowo i jednostajnie. Można przy dĄwięku deszczu zasnąć... na mnie on działa uspokajająco. To takie proste acz złożone zjawisko atmosferyczne - zastanawia.
Gdzie ta wiosna...? Ten deszcz... to mam nadzieję jej pierwsze objawy, mam też nadzieję, że już nie wróci zima. Właśnie wyłączam komputer, gdy tak jakoś fala smutku wstrząsnęła mną. Dziwne przeczucia... nie znoszę przeczuć, pomimo, iż nigdy się nie sprawdzają... Cos pęka... nawet nie wiesz co, nie wiesz, w którym miejscu masz łatać... a jesteś tak zmęczony, że nie masz siły szukać... Ta choroba to melancholia... jednak za często wraca. Nawroty są bolesne, lecz zupełnie nieoczekiwane. Chciałam coś napisać... nie potrafię... piszę kasuję, piszę kasuję.... to nabrało wymiaru zupełnie innego - wirtualnego, nienamacalnego, niewłaściwego a Ąle... powinnam sięgnąć po kartkę papieru zapisać drobnym pismem a potem przeczytać, skreślić, napisać jeszcze raz i tak w koło i od nowa... a potem dokładnie wymiąć kartkę i cisnąć przed siebie ... niech coś poczuje mój dotyk, wyciśnięte na siłę emocje na papier, czy mój zapach… a ja się ograniczam do pisania tutaj...
Pocałuj mnie proszę na dobranoc...
Dodaj komentarz