Bez tytułu
Uczucie nadchodzącej choroby… wyraźny ból głowy przy przebudzeniu taki typowo fizyczny. Niewysoka gorączka. Wpływ życia. Pytanie tylko czy za ostro i za szybko czy wręcz odwrotnie za ostrożnie zbyt wolno. Właściwe tempo w zaniku.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
Uczucie nadchodzącej choroby… wyraźny ból głowy przy przebudzeniu taki typowo fizyczny. Niewysoka gorączka. Wpływ życia. Pytanie tylko czy za ostro i za szybko czy wręcz odwrotnie za ostrożnie zbyt wolno. Właściwe tempo w zaniku.
Wieczor, ksiezyc oswietlajacy i tak widoczna osniezona droge. Powrot. Zamarzajace palce. Twarz szczelnie okryta przed wszedobylskim zimnem. Wygodne buty. Wedrowka. Mysli krazace wokol ciepla. Klucze do drzwi, herbata z cytryna, koc, wygodny fotel, miauczacy przymilajacy sie kot. Przymruzone powieki, ledwo ogarniajace otaczajaca rzeczywistosc. Pieszo. Zapach drewna, domu, parzonej herbaty, goraca kapiel, ulubiona flanelowa koszula. Zmeczenie. Prosta ale dluga droga. Cicha muzyka, swiatlo nocnej lampki, grube skarpety, spokojny sen. Zapach roz....
Ostre brzmienie, uderzenie. Samo z siebie i to jest zadziwiajace. Nagle bez powodu. Moze to ona, moze on, a moze wszystko po kolei. Bez oczekiwania. Przeszlo. Czuje ludzi, widze wyraznie, slysze szepty, nie potrafie siedziec w miejscu ale nie uciekam. Jest podejrzanie spokojnie. Ale zaciskam zeby jeszcze i mimo wszystko... muzyka, muzyka... „nie chce cie czestowac smiercia zycie piekniejsze jest niz smierc kazda swoja zywa czescia wybieram zycie” glosno i glosniej... glosna muzyka w srodku nocy odbija sie o sciany, a moze to tylko potrzeba wykrzyczenia, niekoniecznie swoimi slowami, ktore ocieralyby sie o cisze, ktorych moze juz nawet zabraklo... ale to jak bieg po sniegu, po chwili sie zmeczysz.... ale osiagasz spokojny sen...
Pocierasz zapalke o draske
Powstaje malenka pochodnia
Przykladasz do knota swiecy
Delikatny ogien
Plonaca swieca....
Zapach topiacego sie wosku
W kazdej chwili moze zgasnac
Wystarczy jeden mocniejszy podmuch wiatru
Czy dotyk reki
Kiedys zgasnie – wypali sie...
Czuje sie wypalona a nadal plone ...
usiadl ze mna w wiosenny wieczor na drzewie moich dziadkow sluchajac rechotu zab,
latem polozyl sie na lace niedaleko lasku nad brzegiem Wisly wdychajac zapach trawy,
w zimowa noc wracal ze mna po osniezonej polnej drodze w swietle ksiezyca,
wyruszyl ze mna z Ornaku do doliny Tomanowej o swicie i przeszedl Czerwone Wierchy,
poczul smak i zapach schronisk gorskich,
kochal sie ze mna w kroplach letniego deszczu,
poczul cieplo gorskich kamieni i uslyszal szept stawow,
szukal ze mna w lanach zboz makow i chabrow,
prowadzil samochod w deszczowa noc ze mna obok,
jesienia poszedl ze mna do lasu zbierac grzyby,
zabladzil w bieszczadzkich lasach i probowal znalesc wlasciwa trase,
pil ze mna kawe na szczytach gor,
poczul zdenerwowanie na mysl o wywrotce kajaku na rwacej rzece,
zobaczyl malenki swiat z perspektywy lotu sztucznego ptaka,
uslyszal prawdziwy mocny dzwiek ciszy,
chcialabym ....