Bez tytułu
… bo jazz to w filiżance należy spożywać …
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
… bo jazz to w filiżance należy spożywać …
Tak krzyczałam o interpunkcję, że mam upragniony przecinek. A teraz już zastanawiam się nad przerobieniem go na kropkę… Nie znoszę „powinnaś” z cudzych ust.
Fajnie jest się napić tak po granice rzeczywistości. Kiedy już zaczynasz uważać gdy naciskasz klawisze klawiatury... I śmiesznym zarazem. W sumie to lubię nieznajomych z ciągle tej samej knajpy i ich uważne spojrzenie.
No dobra mnie tu nie było…
Stanęłam przed rozwidleniem. Pójść nie pójść. Tak czy siak miałam wylądować, idąc którymkolwiek ze szlaków, w tym samym miejscu. Moje planowanie w połowie trasy zawsze bierze w łeb. Zbaczam. Wahanie to zaledwie ułamek sekundy i szybka decyzja, zmiana trasy. Kolejny szczyt, niech tak zostanie. Zakładam ciepły sweter, polar, długie spodnie, zimno. Potrzebuje zdobywać sama. Uśmiecham się do siebie, do gór, do słońca, do chmur… a one do mnie w jakiś sposób... A potem powinnam była wrócić, ktoś czekał. Nie wróciłam.
Poranek – pośpiech.
Praca – znużenie, papierkowo jak co nie bądź zawsze.
Popołudnie późne – lody z owocami i adwokatem, głód zaspokojony na kolejne pół roku.
Pogoda – senna, wahania ciśnienia, ziewająco.
Przegląd szafy – golfowisko.
Parasol – zapomniałam.
Patrzę proszącym wzrokiem na telefon – zadzwoń…nie dzwoni.
Pierogi – na obiad się wprosiłam, smaczne były.
Pan w sklepie nie miał dla mnie telefonu.
Powieki przymykają się leniwie…
…pięknych snów… wszystkim życzę.