• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

B E L I E F

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 01 02 03 04

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Styczeń 2008
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Styczeń 2007
  • Listopad 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002

Najnowsze wpisy, strona 2


< 1 2 3 4 5 ... 56 57 >

Bez tytułu

„Ranek to najlepsza część dnia. Wtedy dusza pływa. Przez otwarty balkon – słońce. Pejzaż z dźwigami. We mnie osad po wczorajszej lekturze.

Włączam gramofon, nastawiam płytę. Moja dusza pływa w niewiadomych okolicznościach. Jak ładnie… Przez balkon dostają się do pokoju szumy i padają na moją duszę, jak krople wody na gorący piasek. Patrzę przez rzęsy. Rozciągają się przedmioty i kolory. Mgiełka. Jest pięknie. A dusza – pływa.” Dubravka Ugresic

A weekend właśnie się skończył. I nadal brakuje czasu by odetchnąć. Jakby uleciało ze mnie całe życie, energia i witalność. A może to tylko złe wiadomości powodują zniechęcenie i przykrycie marzeń, planów gęstym śniegiem. Świat zewnętrzny nie daje zapomnieć o sobie. Co dzień puka z jakąś niekoniecznie intratną ofertą. Do lata… jeszcze kilka miesięcy. W tej całej burości On szczepi mnie swoim optymizmem. Skutki bywają różne. Od ciemnej skrajności do ponurej cyniczności. Pamiętam kiedy pewien pan doktor leczył moje zatoki. Aplikował mi szczepionki i sprawdzał reakcje. Reakcji nie było, znaczy się oporna i odporna jestem na wszelkie takie wynalazki.

Lubię kłaść ręce na Jego gorącym brzuchu ogrzewając je jak przy ognisku…

 

29 stycznia 2007   Komentarze (3)

Bez tytułu

Swędzi mnie skóra. Chciałoby się rozdrapać ją do krwi. Coś się rozstroiło w mojej głowie. Każda ze strun zmysłów poluzowana. Mogłabym godzinami spoglądać na przesuwające się wskazówki zegara... równocześnie nie czując upływu czasu...

 

30 listopada 2006   Komentarze (4)

Bez tytułu

Wódka mnie osłabia i powoduje ból żołądka. Czerwona galaretka na śniadanie, to chyba nie jest zbyt ciężkostrawne.

Wiatr usiłuje wedrzeć się do mieszkania poprzez nie do końca zamknięty balkon. Kiedy odwracam głowę on chce coś wystukać na klawiaturze… Jest złośliwy i nie ma pokojowych zamiarów. Otulam się szczelnie kocem, po twarzy gładzi mnie muzyka i słowa „(…) Save me, I'm in a sea of beings And there's no deny - the waves are holding me under (…)”. I całkiem przyjemnie byłoby oddać się zupełnie i bez reszty w ręce stworom sennym gdyby nie rzeczowy telefon…

 

04 września 2006   Komentarze (1)

Bez tytułu

(…) dziwnie się srebrzysz aniele mój

w tęczowym piórze

nade mną góry wieżyce miast

nade mną

błękitne szerokie okna

i jasne smugi od lamp

i twoja postać, jasna postać (…)

 

Te słowa i ten obraz się skomponowały w mojej głowie. Zdrętwiałe myśli. Zimno.

 

29 sierpnia 2006   Komentarze (3)

Bez tytułu

Przesycenie chodzeniem, a ciągły niedosyt gór. Trzeba by tam mieszkać aby czuć je zawsze gdzieś blisko. Trzeba by się zatrzymać… A nasz kolega – organizator, miał do zrealizowania plan. Udało się dzięki naszym i jego nogom, i sprzyjającej pogodzie… Huculszczyzna to miejsce gdzie czas ma zupełnie inny wymiar. Ludzie przemieszczają się wszędzie na własnych nogach robiąc przy tym dość odległe kilometry, żyją ze zbieractwa i hudoby, i wszystko namiętnie grodzą – płoty, płoty i jeszcze raz płoty, wszystko jest spasione i jednocześnie osrane, obijają domy blachą i przy tym swoim prostym skromnym życiu są sympatyczni i mili. Niesamowite i wręcz zabawne w Ukraińcach jest to, że są bardzo przyjacielscy i zawsze chcą dobrze, ale wychodzi zazwyczaj na odwrót, coś pomieszają, pozmyślają, przekręcą.

Trochę wiatru (oj wiało, wiało…), trochę deszczu, dużo słońca – tak wyglądał bilans pogodowy. Cisza, spokój, szmer strumyka… Pierwszego turystę spotkaliśmy dopiero w czwartym dniu na granicy ukraińsko – rumuńskiej, kompletnie niestrzeżonej zresztą. Za to towarzystwo krów, byków i koni mięliśmy nieprzerwanie. Jeden nawet buhaj zasadził się na nasze obozowisko, uszkadzając koledze namiot, na całe szczęście nie zrobił większych szkód.  To nie są góry z wyznaczonym szlakowanymi drogami. Nie raz przedzieraliśmy się przez wysokie trawy, rwące strumyki, las kompletnie zawalony przez zrąb i stare walące się drzewa. Pełna różnorodność, nie zawsze oczekiwana i lubiana. Zmęczenie osiągnęło u mnie apogeum w szóstym dniu nieustannej wędrówki, wtedy uznałam za stosowne zrobić wykład na temat używania pewnych określeń typu „blisko”. Jednak to samo zmęczenie wynagradzane było pięknymi widokami i satysfakcją ze zrealizowanej drogi.

Siedząc tutaj wcale nie czuję się wypoczęta. Wszystko jakieś takie niewspółmierne. Psychika oddalona od problemów bieżących – była, nastał czas teraźniejszy, tu czas płynie dość wartko. I moje biedne pięty, które katuje niestety już zakładanymi czółenkami. Mam ochotę jeszcze gdzieś wpaść w zapomnienie, na swój własny kształt, w swoim własnym świecie.  

 

29 sierpnia 2006   Komentarze (3)
< 1 2 3 4 5 ... 56 57 >
Belief | Blogi