Bez tytułu
Przesycenie chodzeniem, a ciągły niedosyt gór. Trzeba by tam mieszkać aby czuć je zawsze gdzieś blisko. Trzeba by się zatrzymać… A nasz kolega – organizator, miał do zrealizowania plan. Udało się dzięki naszym i jego nogom, i sprzyjającej pogodzie… Huculszczyzna to miejsce gdzie czas ma zupełnie inny wymiar. Ludzie przemieszczają się wszędzie na własnych nogach robiąc przy tym dość odległe kilometry, żyją ze zbieractwa i hudoby, i wszystko namiętnie grodzą – płoty, płoty i jeszcze raz płoty, wszystko jest spasione i jednocześnie osrane, obijają domy blachą i przy tym swoim prostym skromnym życiu są sympatyczni i mili. Niesamowite i wręcz zabawne w Ukraińcach jest to, że są bardzo przyjacielscy i zawsze chcą dobrze, ale wychodzi zazwyczaj na odwrót, coś pomieszają, pozmyślają, przekręcą.
Trochę wiatru (oj wiało, wiało…), trochę deszczu, dużo słońca – tak wyglądał bilans pogodowy. Cisza, spokój, szmer strumyka… Pierwszego turystę spotkaliśmy dopiero w czwartym dniu na granicy ukraińsko – rumuńskiej, kompletnie niestrzeżonej zresztą. Za to towarzystwo krów, byków i koni mięliśmy nieprzerwanie. Jeden nawet buhaj zasadził się na nasze obozowisko, uszkadzając koledze namiot, na całe szczęście nie zrobił większych szkód. To nie są góry z wyznaczonym szlakowanymi drogami. Nie raz przedzieraliśmy się przez wysokie trawy, rwące strumyki, las kompletnie zawalony przez zrąb i stare walące się drzewa. Pełna różnorodność, nie zawsze oczekiwana i lubiana. Zmęczenie osiągnęło u mnie apogeum w szóstym dniu nieustannej wędrówki, wtedy uznałam za stosowne zrobić wykład na temat używania pewnych określeń typu „blisko”. Jednak to samo zmęczenie wynagradzane było pięknymi widokami i satysfakcją ze zrealizowanej drogi.
Siedząc tutaj wcale nie czuję się wypoczęta. Wszystko jakieś takie niewspółmierne. Psychika oddalona od problemów bieżących – była, nastał czas teraźniejszy, tu czas płynie dość wartko. I moje biedne pięty, które katuje niestety już zakładanymi czółenkami. Mam ochotę jeszcze gdzieś wpaść w zapomnienie, na swój własny kształt, w swoim własnym świecie.
Ale to mnie kusi - zdobywanie czegoś więcej niż, to co do tej pory ;)
Dodaj komentarz