Zawieram w jednym słowie - Początek i Koniec.
Nawet ja siebie tam nie poznaje. Tak szczery entuzjazm, tak ogromna radość. Jestem szczęśliwa. Tak właśnie tam. Pomimo obdartych stóp, obolałych ramion, twarzy strzaskanej wiatrem, nieprzespanych nocy - na podłodze, na pryczy. Wskazując palcem na niebo, na ziemię, na małe fioletowe dzwoneczki, na góry, zadawałam pytanie "Jak ludzie mogą bez tego żyć?". Ktoś wzruszył ramionami odpowiadając "nie wiem". Ktoś z przecudnym uśmiechem. Ktoś inny podzielił się ze mną swoim piwem. Ktoś jeszcze spał obok na podłodze. Ktoś na mnie zaczekał. Ktoś komu nie przeszkadzało moje wolno w górę, szybko w dół. Ktoś użyczył lekarstwa. Ktoś się poprostu przesiadł, do kogoś ja się dosiadłam. Ktoś kogo zaczepiłam ktoś kto mnie zaczepił. Tak wielu ludzi... Twarze, głosy, ludzie, ich życia. Jak szybko zawiera się znajmości, jak krótkie one są, jeden dzień, jedna noc, kolejny dzień, kolejna noc... Pozostał jeden nowy numer w telefonie. Imiona, twarze, to zaraz ucieknie.