Bez tytułu
Niegdyś ktoś nauczył mnie nieufności. Omotał mnie tym dokładnie. Wykorzystał mój analityczny umysł i wpisał w podświadomości duże poczucie zagrożenia i niedowiarstwa w różnych sytuacjach. Ciągle nie radzę sobie z tym.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
Niegdyś ktoś nauczył mnie nieufności. Omotał mnie tym dokładnie. Wykorzystał mój analityczny umysł i wpisał w podświadomości duże poczucie zagrożenia i niedowiarstwa w różnych sytuacjach. Ciągle nie radzę sobie z tym.
Psss – spalona żarówka.
Z każdym porankiem coraz trudniej wstać. Z każdą mijającą godziną więcej lęku. Łzy nigdy nie będą jak poranna rosa. Mniej chęci i mniej. Folguje bałaganiarstwu. Może to tylko jakieś niewielkie zwarcie nastąpiło. Może uda się naprawić…
Moje życie nie jest na akord. Nikt mnie nie będzie rozliczał. Nie pozwolę na to.
Rozwiał tą przyjemną parę co wokół mnie krążyła. Była ciepła, aksamitna w dotyku, i tylko lekko słona. Dobrze mi było, dobrze mi było. I co teraz, od nowa? Nie-dam-rady. Czuję się jak Syzyf. Co za bzdury. Sama się na nie skazuje. I nie wiem gdzie jestem. Początek ? Środek? Środek końca? Początek początka? Początek środka? Koniec? Koniec środka? Zapiszę się do kabaretu. Niech ktoś zniszczy raz na zawsze nadzieje.
„Intuicja ci podpowie (…) skąd w ogóle wiadomo, że coś jest niezwykłe? Czym jest „zwykłość”? co sprawia, że codzienność jest taka krucha a jednocześnie tak wszechobecna? Zasłona między niezwykłym a nudnym jest przede wszystkim tak cienka, że prawie nieistniejąca.”
Gliny rdzawej dwie garstki, modeliny różowej odrobinkę, garść popiołu, kapkę ulubionych perfum, zielonej herbaty dwie krople, plunąć trzy razy… bezkształtna masa tęsknoty.
„Postrzegłem, iż przez sen jakby z rozmysłem sunie wierzchem dłoni po oczach, nie inaczej aniżeli jej matka. Pomyślałem, jak widok ten wzruszał będzie przyszłego małżonka: całkiem tak samo, jak mię ten gest wzruszał u Liz.”
Gest, ten gest, świadomy, nieświadomy, mój, jego, dla niego. Najbardziej lubię ten „dla niego”, gdy w obu dłoniach ujmuje jego twarz, kciuki trzymając w kącikach jego ust.
Już chyba o wszystkim napisano. W taki czy inny sposób nawet to czego opisać się nie da. We wszechświecie panuje powtarzalność. Czy myśl może być moja tylko dlatego, że ja ją pomyślałam w danym momencie? W przeciągu sekundy, jednej setnej sekundy, jednej milionowej? Czy może być identyczna? Czy chodzi o treść czy samą formę? Kolega miał taką zabawę: na przykład biorę prysznic i zastanawiam się ilu ludzi jeszcze to robi na całym świecie w tym właśnie momencie. Myśli były dla niego budujące. Coś w stylu "nie jestem sam".
„Dlaczego pszczoły robią miód? Podobno nie psuje się nawet przez tysiące lat. Są tacy, co kosztowali miodu z grobowców faraonów. Twierdzą, że boski.”
Zapachniało tartakiem. Skąd bierze się ten zapach? Z drzewa, z drzewa, wyciętego, pociętego. Jest piękny. Mogłabym pachnieć drzewem. Powiedzmy perfumy o zapachu brzozy…
„Nowy Świat. Nowe życie – nowe imię. Wszystko zapomnieć. Zacząć od początku. Czy to wykonalne? Zawsze coś zostaje.”
Rozproszona jestem. Na wielu ludzi, na miejsca różne, miasta, czynności, te rzeczywiste i wirtualne, uciekam DO ludzi a zarazem w głąb własnej samotności. Jestem jakby z podwójny albo potrójnym dnem.