Bez tytułu
Gdy dzwoni telefon w środku nocy to jakby sen, odbieram na wpółrzeczywiście. Niestety to nie był sen.
- Słucham?
- … Bartek się zabił.
- … jak?
- samochodem, nie wiem.
Odkładam słuchawkę. Nie chce wiedzieć nic więcej. Wiem tyle ile trzeba. Rozlewa się uczucie straty, żal i złość. Wiem również jak ogromna jest rozpacz jego matki, już to kiedyś widziałam. Ocean smutku i żalu. Moja ciotka. Straciła kolejne dziecko tym razem dorosłe (o ile 22 lata to dorosłość) a wcześniej też straciła męża.
Położyłam się do łóżka z powrotem. Sen nie przyszedł. Nie było łez, one są później gdy już dotrze do mnie…
Teraz powoli składam to jaki On był, zbieram te okruchy w całość.