Bez tytułu
Wczorajszy dźwiękowstręt dał mi się we znaki. Bolesne uderzenia raz za razem wstrętnego wówczas szumu. Złośliwość ptaków i ludzi, gadanie, ćwierkanie, śmiech. Zamknięte okno i mimo to… lodówka, rury, sąsiedzi. Na zewnątrz samochody, wiatr, wszystko szeleszczące, brzęczące. I tylko ta bezsilność wobec tej mnogości brzmień o przeróżnym zabarwieniu. Pewnie i cisza była by za głośna... Dziś już wrażliwość ucha przystaje do rzeczywistości.
Dodaj komentarz