• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

B E L I E F

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Styczeń 2008
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Kwiecień 2007
  • Marzec 2007
  • Styczeń 2007
  • Listopad 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Czerwiec 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Kwiecień 2003
  • Marzec 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002

Archiwum 24 października 2004


Bez tytułu

Mgła wcale nie przyjemna w dotyku, zimna i gęsta. Po obu stronach ścieżki pola miodowej wysokiej trawy sięgającej mi do pasa. Cudownie kontrastuje się z tym rozlanym mlekiem. Idę z rozpostartymi rękami głaszcząc ją. Dotykam wszystkiego. To ten zmysł, którym wydaje mi się, że jestem w stanie poznać najlepiej. Mży, jest błotnisto, boli mnie żołądek, jest paskudnie i jest pięknie równocześnie. Kiedy wyłaniałam się z tej trawy przed sobą widzę mężczyznę w kapturze, wyglądał jak jeden z tych tajemniczych wędrowców. Swój kaptur naciągam wówczas jeszcze mocniej. Wędrowcowi towarzyszy karzełek pełen obaw czy podoła w tej wędrówce. Wędrowiec obdarzył mnie swoim tajemniczym uśmiechem. Momentami ogarniała mnie ochota by położyć się pod iglakami, gdzie łoże usłane z opadłych igieł albo na tych intensywnie rdzawych liściach. Rozsiadam się w lesie na pniu, podnoszę z ziemi garść kolorowych liści. Koniec? Czy może początek?

 

24 października 2004   Komentarze (5)
Belief | Blogi