Bez tytułu
Napatrzyłam się na męską przyjaźń. I jakoś mi niedobrze teraz. Nieustająca adoracja, całkiem niestrawna dla obserwatora, wyraźnie przesadzona. I nawet role podzielone, żeńska przypadła temu co to zawsze przeprasza i podobno kobiecym wdziękom się oprzeć nie potrafi, męska cwaniaczkowi, którego wcale nie tak trudno sprowadzić do parteru, i który mi wódkę wisi, i pewnie mogę o niej zapomnieć. Stwierdzam zatem: ten męski rocznik jakiś nieudany – rok konia. Gówniarzeria nie faceci. Ot co.