Bez tytułu
Dziś:
pracuję – sporo tego (koniec miesiąca), piorę, sprzątam, zmywam, w końcu gram w karty, wszystko aby szybko się zmęczyć… ale jeszcze wcześnie…
Wczoraj:
Zamarzło…
Czułam, że zamarza i nic nie zrobiłam. Łza po policzku spłynęła ostatnia. Powiedziałam bezgłośnie przepraszam by nikt nie usłyszał. Nie napisałam nic. Włożyłam palce do uszu by nie słyszeć obcych głosów, ludzkich głosów. Zacisnęłam pięść wbijając paznokcie w swoją dłoń, nie poczułam bólu. Przewijają mi się kadry, z zakamarków niepamięci. Potem coś zakrywa mi oczy, wiąże ręce i puszcza wolno w ten sposób. Schować się, uciec, ukryć, wymazać pamięć…