Bez tytułu
Są takie miejsca, do których podchodzi się z pewnym nabożeństwem. Biblioteka. Moje miejsce kultowe i sposób na spędzanie czasu. Wyprawa parę dni wcześniej zostaje wyznaczona i w określonym czasie ulega realizacji. Odkąd pamiętam elementem stałym i niezmiennym są dwie panie bibliotekarki. Dobrane chyba na zasadzie przeciwieństw. Pierwsza przypomina babunie, ciepła, życzliwa, serdeczna. Druga konkretna, szorstka.
Urządzam sobie wędrówki pomiędzy regałami sprawdzając, co się zmieniło w ostatnim czasie. Dotykam delikatnie palcami grzbietów książek witając się z nimi. Wdycham swoisty zapach pożółkłych kartek papieru, naznaczonych w ten sposób przez czas. Poustawiane na półkach książki według określonego klucza rządkiem czekają cierpliwie. A każda z nich oprócz tego, o czym opowiada ma swoją własną historie.
Pamiętam, gdy pierwszy raz pojawiłam się w tym miejscu - „Biblioteka dla dorosłych”. Magicznym było przekroczenie progu. Pomimo swoich nastu lat zostałam dopuszczona do ukrytego dotychczas dla mnie świata, świata dorosłych. Wydawało mi się, że tutaj opadną wszelkie zasłony, poznam tajniki życia. Teraz ta myśl wywołuje uśmiech na mojej twarzy… Trudno życie poznać z książek… i tak często musiałam zamazane szyby szmatką później przecierać…
Biblioteka… tam w ciszy z książkami bezgłośne prowadzę rozmowy.