Bez tytułu
Co mam ... chaos, normalnie i nienormalnie.
- Wychodzę.
- Gdzie?
- Nie wiem, rozejrzę się po okolicy.
Wychodzę by dać odpocząć rozbieganemu spojrzeniu zielenią lasu. Tak na margienesie co za brudasy z tych warszawiaków tak zaśmiecić las... Stoję na torach... tak łatwo by było... jeden krok... schodzę gdy nadjeżdża pociąg. Bezmyślnie kręce się po lesie unikając ludzi. Ślimak na drodze powoli do przodu, cała ścieżka za nim. Podnoszę go za skorupę i mam ochotę postawić na początku drogi. Nie robię tego, nie odbieram mu tego co osiągnął. Słychać szum... rzeka? nie tylko kanał melioracyjny. Brudny, śmierdzący... W jednym miejscu płynie wolniutko a dalej stoi. Nie chce porównywać, lepiej nie... Im więcej kroków postawię tym mniej mi sie wyjaśnia. Kaczka nagle zerwie się do lotu. Ściólka leśna wilgotna, podmokła, a ja sie pcham w głąb. Ten kawałek tęczy na niebie to dla mnie? Piękna zawisła na niebie tylko we fragmencie... Analityczny umysł nie chce przyjąć pewnych rzeczy, zrozumieć co nielogiczne.
To była tylko godzina... aż godzina...
Teraz będą kolejne postanowienia po tych kilku dniach. Jak to się robi by poczuć się znów pewnym siebie?
Tak... więc pierwsze... Orla Perć czerwiec bez odwołania...
jedno na dziś to tak dużo i mało zarazem
ciekawe na ile można być temu wiernym...