Bez tytułu
Ciemna nocka za oknem, zbieram sie powoli do snu. Jednak znowu cos w srodku mnie niepokoi. Otwieram i zamykam ksiazke, to nie pozwala mi czytac. Czuje jak sciska mi umysl ale nie pozwala zapomniec. Leze, zaciskam uszy zeby nie slyszec, zamykam mocno oczy aby nie widziec. Wstaje, chodze.... szukam. Wyciagam w koncu spod biurka ogromne pudlo, pelne bajek. Po co to trzymam.... moze wlasnie dla takich chwil jak ta. Wyciagam po kolei jedna, po drugiej przegladajac i rozkladajac wokol siebie na podlodze. Ich zapach.... to zapach dziecinstwa. Wdycham go, napawam sie nim. Kazda z nich ma swoja historie, kazda innaczej smakuje. A ja znowu jestem tym malutkim dzieckiem rozrabiajacym i beztroskim. Czytam, usmiecham sie. Teraz odbieram zupelnie innaczej, nie ma tego leku, radosci, wiary, strachu, zaskoczenia jest wylacznie delikatny usmiech z naiwnosci tych historyjek polaczony ze wspomnieniami tego co bylo.... Znajduje w nich ukojenie..... na chwile....