Bez tytułu
Poranek.... alejką drzew pięknie kwitnących na różowo biegnę spoglądając w pośpiechu na to cudo. Wieczór... wracam w świetle pełnego księzyca odbijającego się w kałużach. Praca, pięciominutowy sen, kawa, ploteczki, piwo, tyle na dziś. Bez planów na jutrzejszy dzień. Boję się mieć niezorganizowany dzionek. Myśl o tym co będę robić jutro siedzi w mojej głowie. Ten brak planów wywołuje jednak delikatny popłoch. Nie potrafię wymyślić sensownego zajęcia, a bezsensowne wydają się ... bezsensowne... Będę napawać się porankiem, przebudzeniem, w końcu po dość długim czasie... to jedyna myśl na jutro. Ranek nie będzie jednak trwał cały dzień bo wówczas nic nie miałby z poranka...
Dodaj komentarz