Bez tytułu
Kiedy wyszłam rano odbiłam się od lodowej tafli powietrza. Szybki marsz. Umysł próbuje skierować na inne tory. Ciało nieposłuszne. Idę, powtarzam na głos „ciepło, ciepło, ciepło…” ktoś się ogląda.
Sen już inny. Jakby lżejszy. Mniej go potrzeba.
W - wywiadówki tu i ówdzie (nie dotyczy wcale)
W - walentynki (dotyczy jako obserwatora)
W - wolne szefowej (dotyczy (bardzo i nawet miło z jej strony))
Niech ktoś mną potrząśnie, weny potrzebuje. Nie potrafię słów wyciągać jak jakiś mag królika z kapelusza w każdej chwili. Plik praca.doc zwinięty na pasku. Szczęście w kartach szepta by nie przerywać… Słoneczko się świeci „Dostępna jesteś? hmmm dziwne zachowanie”
No to podejście nr tysiąc tysięczny… herbata ino i już się zabieram. Gdzie moja mobilizacja… idę poszukam.
Dodaj komentarz